Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/30

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Kępy sosen i świerków, o szmaragdu śniedzi,
Przeplotłaś jaskrą palety szalonej:
Złota i bronzu i miedzi, —
Brzozy, topole,
Jawory i klony
Przetapiając w rumieńce, w łuny, w aureole.

Ponad nimi, jak namiot przychylnej opieki,
Błękit rozpięłaś zadumany w górze,
Niebiosa stare, jak wieki,
W skłonów turkusie,
W zenitu lazurze
Ciche, łagodne, słodkie, jak sen o Chrystusie.

Rozpostarłaś obłoki o jaśminu bieli,
Śnieżnem łabędzi stadem przez bezdenie
Po nieb płynące topieli
Gdzieś w światy inne:
Ludziom przypomnienie,
Że są rzeczy wysokie, czyste i niewinne.

Stawów woda błękitną zwierciadeł powłoką
Strop przyjmowała w objęcia swych brzegów,
Przejrzysta do dna głęboko,
Niby zachęta,
Że — siostrzyca śniegów —
Złe myśli zmyje z duszy, bo czysta i święta.


26