Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/144

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Jednak, choć pora,
Nierychło przybywa
Wiosna, jak gdyby jawić się nieskora.
Zda się, nie śpieszy, ociąga się, czeka,
Ona, tak zawsze prędka, niecierpliwa,
Spóźnia się, zwleka.

Czemuż się waha?
Rzekłbyś, że, o dziwy!
Pierwszy raz siebie boi się i stracha:
Jakby litosną bardziej była zima
I miłościwszym mróz srogi, co niwy
Pod śniegiem trzyma.

Pocóż odkryje
W nagości ohydnej.
Na czego widok serce w piersi wyje?
Zniszczone pola, zgliszcza chat, zgorzele,
Nędzę, co wzięły ją w pochów niewidny
Przeczyste biele...

Pocóż odsłoni
To, co kryją śniegi?
Szczęty dział, wozów, ścierwo padłych koni,
Żołnierskie ciała, całe z jednej rany,
Złożone rzędem przy sobie w szeregi,
W śmierci organy.

Wiosno! Okropne
Są twe oziminy,
Widne przez ciemnych pól łachy roztopne:

140