Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/123

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



Nie nam rozpacz i drżące o nasz los zwątpienie!
Bo ten przez wiek wykuty w tak twardym granicie.
Przez wszystkie wrogie miecze, że samo istnienie
Naszemu trwaniu dziwi się i samo życie!

W te głębie, gdzie twój twardy, narodzie, tkwi korzeń,
Trzymając serce ziemi swych oplotów szponą.
Nigdy dreszcz klęsk nie doszedł, ni wichry zatrwożeń,
Co w górze twą królewską zachwiały koroną.

Komu, jeśli nie tobie, Polsko, zwać się Troją,
Coś jest troją rozdarciem, lecz w znoju twym świadek,
Że na piersi swej dotąd lśnisz Hektora zbroją,
Bo obroniłaś siebie, przeżywszy upadek.

Możesz, narodzie, pewny być jeno, spokojny,
Skoro przetrwałeś wszystkie najstraszniejsze próby.
Nie zawisłeś od trafów i przypadków wojny,
Ni od tego, czy świat cię weźmie w swe rachuby.

W żagle twej łodzi zadmie wiatr i pchnie twe stery,
Lecz nie z Wiednia, Berlina, ani Piotrogrodu.
Stamtąd szły, komu trzeba, krzyże i ordery...
Masz własny krzyż i stamtąd nie doznasz zawodu.

119