Page:Staff - Sady.djvu/54

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

w dziwaczny taniec,
W ruchy przesadne, zda się, niedorzeczne,
A jakieś święte, czcigodne i wieczne,
To dźwigając ramiona pod błękit wysoki,
To ku ziemi zginając się w pokłon głęboki?

Czyli to jaki znachor i wróżbita,
Dotknięty piętnem oniemień,
— O piersi w trójkąt spalonej na rzemień
W rozcięciu szorstkiej swej koszuli zgrzebnej,
Ujętej w biodrach w konopne powrósła
I w szarych łapciach z lipowego łyka, —
Niewidne mary czołobitnie wita
W próżni podniebnej,
Czyniąc zaklęcia ruchem czarownika
I niepojęte ramionami gusła?

Czy to szaleniec w obłędzie,
Czy znachor, piastun żmij zgrai padalczej?
Albo też prorok, kneź kapłański.
Potomek dawnych, pierwotnych druidów,

48