Page:Staff - Sady.djvu/19

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Łzy złote i srebrne, kropliste djamenty...
A gęsto spadając, deszcz w chmurach poczęty
Porywa gałęziom kwiat śnieżny z swym biegiem
I zlata na ziemię szerzącym woń śniegiem.

Lecz już, pogody wieszcz,
Z chmur krąg siedmiobarwnej pojawia się tęczy,
Tryumfu łuk drzewom z swej czyniąc obręczy.
Skrzy w łonie każdego kwietnego kielicha...
I zwolna ulewa ustaje, przycicha
I jeno z gałęzi, z kwiecistej drzew chmury,
Za wiatru powiewem deszcz sypie się wtóry.

Ucichł... I tylko świerszcz,
Co ukrył się w trawie, uchodząc kąpieli,
Świeżością obmytej się ziemi weseli
I sykiem swym drobnym, nieśmiało i głucho,
Wilgotny syk deszczu powtarza na sucho
I, ciurkiem wstrzykując swój szelest w milczenie,
Przedłuża już schnącej ulewy wspomnienie.



13