Page:Staff - Gałąź kwitnąca.djvu/28

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.



CZARA.

 
Rylcem złotym przez lata tęskniące i szare
W krysztale ametystu wyrzeźbiłem czarę:
Na dnie wykułem szczęścia klątewne napisy,
A zewnątrz pośród kwiecia twe wyśnione rysy,
Jak je najczystsza woda, gdy staniesz nad zdrojem,
Zwierciedli i jak w sercu odbijasz się mojem.
I czekałem, że słodsze, niźli miody pszczelne,
Będę z niej pił wraz z tobą swe szczęście weselne
W ów dzień, przy którym dawne wiosny będą zimą.
Aż nadeszłaś, czekana, lecz obok mnie mimo
Przeszłaś, a dzban w twem ręku złoty był już pusty:
Słodycz zeń już ktoś inny wypić musiał usty. –
I patrzyłem za tobą długo w niemej męce. –
A oto dzisiaj idę z drogą czarą w ręce
W najwyższe blade góry, tonące w błękicie,
Aby ją tam postawić na najwyższym szczycie,
Bo warga moja nigdy już pić z niej nie będzie.
I tam ją pozostawię na zawsze. Krawędzie
Kruży, co mego szczęścia wino promieniste
Chować miała, niech wiecznie pozostaną czyste.
W wnętrze jej jeno złoty blask lać będzie słońce,
A srebrna noc siać gwiazdy w sierpniu spadające,

24