Page:Staff - Dzień duszy.djvu/64

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

W MROKU.



Hej! wicher wyje, a las zwiędły ginie,
Cichy krok śmierci słychać w uschłej trawie...

...Chłop się powiesił w opuszczonym młynie...
Dziewczyna dziecko utopiła w stawie...

Zmarzłe żebractwo jęczy u mej przyzby,
Ale nie wyjdę z swojej pustej chaty...
Starą pamiątkę, spłowiały gobelin,
Na ścianach swojej rozwiesiłem izby,
Nie by przypomnieć miniony, bogaty
Przepych, co dzisiaj zszarzał, lecz bym szczelin
I szczerb nie widział, które w szarym murze
Wykrusza wicher chłostą bezlitosną,
By mi mógł gwizdać w ucho: »Zwiędły róże,
A konający wciąż tęsknią za wiosną!«
Bo nie chcę widzieć, jak przez wązkie szpary,
Które wygryza zimny gniew cierpliwych
Kropel dżdżu, wpada dzień słotny i szary
I płacz drzew żółtych, co duszę oblata
Rozpaczą istot umarłych, nieżywych,
Z oddechem grobów myśli moje brata,
Z łkającym jękiem przysiada w szczelinie