Page:Staff - Dzień duszy.djvu/62

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
52
WEJMUTA


Musiałaś niegdyś widzieć o północy
Otwierające się u stóp przepaści —
Musiałaś niegdyś słyszeć szum podziemny
Otwierających się u stóp przepaści —
Że łkasz tak strasznie!

W przedbytu swego głuszy, siostro sosno,
Musiałaś niegdyś widzieć duszę moją,
Musiałaś ongiś spojrzeć w duszę moją,
Że o północy, gdy płaczące dzieci
Chcą czuć kojącą dłoń matki na czole,
Samotna trwogą łkasz nieuciszoną,
Niezapomnianem wspomnieniem
Mej dzikiej duszy!...

Zamilcz, zamilcz ciche tajemne swe szepty,
Szmery swych czarnych konarów!
Zamilcz, zamilcz głuche, bezdenne
Jęki rozpacznych, obłędnych swych łkań!
Zamilcz, zamilcz! Zbyt wielki twój ból,
Bym go mógł uśpić!

Siostro sosno, siostro sosno!
Na wieki musisz, na wleki,
Bez końca, bez końca
Tęsknić, tęsknić — a w tej tęsknicy
Tętnić ból będzie bezbrzeżny!
Nie dano tobie, nie dano,
Jak mnie, o sosno samotna,
W śpiący spokój spowić swe serce,
Oblec obłocznym snem ciszy.

I szumieć będziesz tak, sosno łkająca,
Tak przerażona, smutna i samotna,
Wiecznie, bez końca, bez końca...