Page:Staff - Dzień duszy.djvu/61

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.
51
WEJMUTA


Sosno samotna,
Może wspomnienie twych ojców
I myśl, że jesteś samotna,
Napawa cię bolem?

O, coś z tajemnic głębin i dna,
Coś z bezdni nieznanych,
Przerażających bezmiarem i głuszą,
Jest w twoim szumie!

Przychodzą do mnie czasem o północy
Wideł tajemnic głębin i dna,
Wieści czeluści nieznanych,
Przerażających bezmiarem i głuszą...
Przychodzą do mnie czasem o północy
Mary milczące
O tak bezdennych, niezgłębionych oczach,
Jak toń przepastna ciemnej duszy mej...
O, nie śmiem spojrzeć w ich niezgadłe lice,
Bo obłęd piją z nich moje źrenice,
Obłęd przestrachu drżącego wędrowca,
Kiedy się ujrzy nad stromą krawędzią
Zawrotnej głębi!...

Sosno, sosno!
Mary milczące o bezdennych oczach
Z twojego szumu powstają
I idą ku mnie...
O, biada!
— — — — — — — — — — —
Siostro! Zamknijmy oczy!
— — — — — — — — — — —
Jak szum twój jęczy i płacze i łka,
Strażniczko wieczna, wierna okien moich!