Page:Staff - Dzień duszy.djvu/164

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

NIENAZWANY.



Na gruzach starych bożnic wzniosłem wśród rozwalin
Omszonych posąg Boga... Szorstkie i chropawe
Ma kształty, lecz go trudy uświęciły krwawe,
Wklęte w oplatający go krzak dzikich malin.

A biała dusza moja przyszła w złote rano
— Kapłanka utopiona snem w wiecznej zagadce —
Czcić Boga, w którym sobie podobała władcę,
Święcąc mu swych dziewiczych splotów złote wiano.

Lecz miano Pana mego me głębie milczące
Ukryły w mrokach tajni... Nie obudzę dzwonów,
By imię Jego wkuły jękiem spiżu w słońce!

Bowiem jedyne godne Wielkich Bogów imię
To życie ich wyznawców i waga ich plonów!
O, życie moje! Bądź mi święte i olbrzymie!