Page:Staff - Dzień duszy.djvu/145

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

SZCZĘŚCIE WIOSENNE.



O, cudne przebudzenie z zimowej martwoty!
O, szczęsne przebudzenie w zorzy wiosny złotej!
Dawno już taka święta wiosna mi się śniła...
Czemu dopiero teraz wskrzesza mnie jej siła?

Różowy brzask, przebiegłszy sennym nieba stropem,
Wbiega do izby mojej młodych blasków gwarem
I uderza złocistych swych promieni snopem
Powieki me, zakrzepłe złym omdlenia czarem...
Tak dziewczyna w miłości drżącej, niecierpliwej,
Kochanka uśpionego budzi, jego oczy
Uderzając złotemi pasmami warkoczy,
Aby powstał na pieszczot niespodziane dziwy...

Ranek, tęcz i opalów czarodziej misterny,
W powietrzu dziwnie lekkiem, złotem i błękitnem
Przelewa mgły i światła igraniem niechwytnem,
Jakgdyby w szklanem wnętrzu krysztalnej cysterny...

W młodych, świeżych uśmiechach perłowego świtu,
W zbudzonem rozpląsaniu radosnej otuchy,
Zrodziła się, spowita w modrych mgieł pieluchy,
Pogoda, Pani czysta świętego błękitu.