Page:Sny o potędze.djvu/95

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.




W cichych rozmodleń szarej wieczornej godzinie,
Gdy smętki ugorami pustymi się włóczą,
Gdy wielka marzeń cisza z pod obłoków płynie,
A tylko w dali sennym szeptem fale mruczą,
Lub kwiat zwiędły, padając, drzew liście porusza,
Staje w kobiety oczach zapłakana dusza.

Ciche kobiece oczy! O, tonie jeziorne!
Jakiś kobold, zazdrosny pan skarbów bajecznych,
Ukrył w głębinach waszych dziwy cudów wiecznych!
Światy kobiecych oczu! O, tonie jeziorne!
W dzień milczące błękitów odbitych posową,
O, jak cudowna skarbów tajemnych wymową,
Mienią się głębie wasze w godziny wieczorne!

Nad senne lasy, ponad w zmierzch spowitą niwą
Snuje się złote myśli dziewiczych przędziwo,
Snują się cudnych marzeń nieskalane nici
Tak wiotkie, że ich powiew ni wiatr nie uchwyci,
A księżyc nikłe marу srebrnem światłem syci: