Page:Sny o potędze.djvu/90

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
86
MIŁOŚĆ

Bo oto chwili naszej miłości
Przytomny jest Bóg naszych dusz
I ponad głowy naszemi
Niewidzialne ręce swe wznosi...
Czuwajmy!
Bo oto w chwili upojeń,
Wręczy nam złote klucze
Do przepastnych, tajnych bezdni naszych dusz!

Niegdyś, w spalonej pochowałem ziemi
Trupa młodzieńczej mej wiary;
Grób przysypałem zeschłymi liśćmi
Zwiędłej nadziei.
I oto teraz mocą Twojej duszy
Wstał trup z umarłych, kwitnący i młody
I dziwną siłę i dziwne jaśnienie
Ujrzałem w jego źrenicach.
...O, dziwy kryje świątnica Twojej miłości!

Jak dziwne, bezbrzeżne otwarły się dale
Na zaklęcie Twych spojrzeń głębokich, jak morze!
Bezbrzeża przedziwne — jak sen,
Bezbrzeża tajemne — jak noc
I niezbadane — jak śmierć...
Jaka jasność słoneczna
Dla naszych stała się źrenic!
Ujrzały oczy nasze
Rzeczy wielkie, dziwne, bez nazwiska,
Rzeczy, do których niemowlę uśmiecha się we śnie,