Page:Sny o potędze.djvu/66

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

STUDNIA.

W rozzłocone, słoneczne omdlałe południe,
Gdy pracownicy pola w dom spieszą, a błonie
Opustoszeją z ludzi, ponad starą studnię
Trwożna dziewczyna idzie patrzeć w ciemne tonie.

Pochyla się nad głebią i cichemi słowy
Szepce w mrok, a jej piersią wstrząsa lęk niezmierny.
A szept leci wdłuż ściany omszałej, pionowej
I z lekkim pluskiem na dno upada cysterny.

W dole w głębokiej wodzie wstają blade cienie,
Spojrzą w górę i szeptem dziewczynie odwtórzą,
Patrzą w jej twarz miłośnie i na jej skinienie
W czarne zwierciadło śpiącej wody się zanurzą.

Dziewczyna spuszcza zwolna w ciemną studnię wiadro —
I czeka... A po chwili nurki jakiś złoty
Skarb niosą, jakieś cudne kwiaty, których nadrą
Na dnie w porostach wodnych i dziwne klejnoty.

W wiadro je kładą, znaki dają potajemnie
I dziewczyna wyciąga wiadrem cud po cudzie...