Page:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/99

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

 Przecz gołąb ów biały — jak ty ptak niebieski — jak ty żyć pragnie w radości i weselu?
 A tyś szpon twój wypoczęty zatopił w nim i odleciał.
 Pytałżeś go, czy ma twoją zasadę: rwij, gdzie się da?
 Pytałżeś, czy takoż szuka, by gubić wiecznie?
 A jeśli twój odlot męką dlań krwawą i konaniem wiekuistem, straszliwem w swej nieskończoności?
 Ach, prawda, ty przebaczeń nie żądasz twą duszą przedziwną...
 Prawda, tyś znalazł dla siebie wszystkie uniewinnienia, a życieś oskarżył o wszystkie winy ogromne.
 Łatwa mądrość!
 Łatwa i wcale nie nowa.
 Zbyt już znana: Carpe diem!
 Chybaś nie tej »pogody« uczył się od wsi cichych?
 Chybaś nie ją zdobywał cierpieniem twardem w dojrzewań potrzebie?
 Boć ona tak łatwo przychodzi. Każdy filister i kabotyn, trudów żadnych nie łożąc, ma ją gotową — na zawołanie: Rwij, nim przyjdzie inny.
 Wiem: »zbierasz siebie«.
 Wiem: »rozszerzasz morze« twoje każdą nadbiegającą falą życia.
 Wiem: napełniasz »pustą sakwę« twej duszy, zgłodniały »włóczęgo«, »pielgrzymie wesoły«.
 Pieśń twa, ptaku, urasta od każdej złowionej chwili rozkoszy, od każdej pochwyconej zdobyczy, w którąś nawet nie mierzył.
 Lecz to tak dobrze nam już znane. Słyszeliśmy nieraz, słyszeliśmy zdawna: