Page:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/109

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

udało się. Wielostronna, bogata nad podziw, a mocarna musiałaby to być dusza.
 Jakże dziękować bogom należy, gdy raz jeden dadzą dostąpić szczęścia tak cudownego, jak dwojga dusz zespół miłosny, przyjazny. Trzeba życie się całe gotować ku temu.

»Rylcem złotym przez lata tęskniące i szare
W krysztale ametystu wyrzeźbiłem czarę:
Na dnie wykułem szczęścia klątewne napisy,
A zewsząd pośród kwiecia twe wyśnione rysy...

I czekałem, że słodsze niźli miody pszczelne,
Będę z niej pił wraz z tobą swe szczęście weselne...«

(Gałąź kwitnąca).

 I dusza, miłości wielkiej, wyzwalającej spragniona, czeka lata tęskniące na przyjście tej jedynej duszy, która szczęście niepojęte i nieogarnione miłości takiej dać może.
 A gdy »lata tęskniące i szare« idą i idą, a Ona, upragniona, nie zjawia się, czekać mimo to będzie dusza, bez końca, do końca...

»A tęsknota wciąż jeszcze w dal twarz zwraca białą,
I biedna czeka w smutku, który ją osnuwa,
Jak gdyby szczęście kiedyś naprawdę przyjść miało«.

(Ptakom niebieskim).

 Gdy zaś, Losu ślepego zrządzeniem nieubłaganem, wyśniona ominie cię przy spotkaniu, wcale cię nie dostrzegłszy; lub gdy — o Mojro okrutna! — ktoś inny wypił »dzban złoty z jej ręki«, ktoś inny schłonął tęsknoty Jej serca, wówczas — wiesz dobrze, pielgrzymie wesoły, co dusze potężne, pogodne a mądre uczynić jedynie mogą: