Page:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/106

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

»Najwyższem bóstwem zostaniesz mi, duszo!

Dzięki ci niosę z wezbranego łona,
Żeś mnie uznała współdziałania godnym
W pracy, co naszych rąk czeka stęskniona.

Sługą twym będę wiernym, niezawodnym
I najemnikiem, co nie zaprzepaszcza
Ziarn, przeznaczonych na siew łanom płodnym«.

(Śpiew czwarty).

 I jakżebyś inaczej mógł był wołać, pieśń oną kończąc:

»Prawda twa szczytem jest twojej człowieczej
Duszy. Jest twoją treścią i mądrością...

Prawda jest jedna, choć są prawd tysiące
A każdy swoją ma prawdę jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące
Zwróconym, kędy tajne źródła płyną...

I czas nadejdzie, że patrząc cierpliwie
Dojrzysz ją nagle, jak w północnym cieniu
Dostrzegasz gwiazdę na niebiosów niwie,
Chociaż jej wzrok twój dotąd w zaślepieniu
Nie dostrzegł...«

(Śpiew piąty).

 A raz ją dostrzegłszy,

»niby dobrej, mądrej matce,
trzeba się dać jej wieść...«

 Wówczas nie będzie groźnem, że

»w każdej rzeczy czujesz tajne drogowskazy«