Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/93

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

się zasypiać lub ginąć na zawsze. Chwili tylko potrzeba, by swobodę kilku wieków zamienić na wieczną niewolę, a przecież morze długo uderza w dumną skałę, zanim ją w toni pogrąży. Wenecya była przez długie wieki królową Włoch i władczynią Oceanu, a obecnie ziemię jej depce stopa cudzoziemca, na którego nie spojrzał-by za dobrych czasów żaden z jej obywateli. Ciężki Niemiec stuka kolbą muszkietu pod marmurowemi sklepieniami, które mu zawsze jednem tylko echem zawtórują, odgłosem szlachetnych mieczów, szczękających o tarcze rycerskie. Barbarzyńska mowa wciska się do galeryi, w których dźwięki miłosne nabierały nowego powabu od harmonii gitary i od melodyi włoskiego języka. Wszystko się zmieniło, a idea wielkości, swobody, wielkości i dumy, pozwoliła pokonać się, jak dziecię, któremu zatopiono sztylet w sercu. Czemu to przypisać? Ogólnemu przeznaczeniu rodzaju ludzkiego, czy też szczególnym miejscowym okolicznościom? Czyż wspaniały Wenecyanin mógł być wielkim tylko w Wiekach Średnich? Czyżby dlatego, że charakter jego nie miał nic wspólnego z naszym wiekiem, Wenecyanin utracił swój charakter pod wpływem tego wieku, a wolności wyzbył się przez utratę charakteru? Lub może w ogólnem związku wypadków zapisane było, że Wenecya wyda ostatnie tchnienie i ręki nawet nie podniesie, głosu nie wyda w swojej obronie? Czy może ludy Południa mają zawsze napróżno walczyć z ludami Północy i, zniewieściałe w promieniach słonecznych, nie potrafią odepchnąć lawin, które na nie spadają? Widzieliśmy prawie zawsze bladą i zimną gwiazdę północy, odnoszącą przewagę nad świetną i błyszczącą gwiazdą krajów ukochanych od słońca. Legiony rzymskie napróżno usiłowały przyuczyć swe orły do szybowania ponad polami Germanii, a niezwyciężone zastępy Napoleona zostawiły bielejące