Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/63

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
GWIAZDA.
──────
Poland! o’er which the avenging Angel pass’d
But left thee as he found thee, still a waste,
Forgetting all thy still enduring claim,
Thy lotted people and extinguish’d name.
[1]

 Od czasu do czasu ginie gwiazda, na niebiesiech. Widać jej blask przez wieki całe; później przychodzi chwila, kiedy oko napróżno szuka jej między towarzyszkami; stoczyła się w przepaść, pociągając za sobą jedną myśl Bożą. Posłuchajcie historyi jednej z takich gwiazd; nie będzie długa, bo bieg jej zawsze kierował się ku przepaści. Nie jest dawna, bo przed chwilą zaledwo zgasły jej promienie; sami uważaliście jej bieg awanturniczy, gdy jako meteor chwili przebiegała błękit, słaba, jak szczątek potężnego globu rozpryśniętego niegdyś w przestrzeni, piękna, jak nowy świat w dniu swych narodzin, a przeznaczona przecież na zgubę, już wtedy, kiedy ci co ją podziwiali, mieli ją za jutrzenkę. W przelotnym jej biegu witaliście ją jako kolebkę światła, a była tylko trumną.

 Lecz bylibyśmy niewdzięczni, gdybyśmy zapomnieli tak rychło o tem świetle, co tyle życia rzuciło nam w duszę i oczom naszym mówić, się zdawało o powstaniu nowego słońca, aż stare planety pobladły z wściekłości i wstydu.

  1. Polsko, nad którą przeszedł anioł mściwy,
    Lecz zostawił cię, jak cię znalazł, pustynią;
    Zapominając całego twego trwającego wciąż wołania
    O twym rozdzielonym ludzie i wytartem imieniu.