Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/54

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

bogi i wśród kępek murawy połyskując piersią z marmuru gniją przed progiem, albo wieżyca co nie przydała się, by bronić Rzymu, lecz przydaje, by przechować wspomnienie Rzymu. Ponad wszystkiem zachód słoneczny błyszczy żywiej w miarę jak noc nadchodzi. Patrzę ze smutkiem na cuda przyrody i na cuda sztuki, bo wkrótce nie będę miał w nich udziału. Spokój, którego słodycz równa się muzyce, zmieni się wkrótce w ryk burzy, a wśród niej wiele dusz przejdzie śladami mojej, z pola walki w dziedzinę duchów. Ach, nie żądam niczego; w chwilę zgonu chcę tylko mieć przeczucie, że wrogi mojej ojczyzny w proch się rozkruszą jak te portyki, że ludzie marzyć kiedyś i przeklinać będą nad ich grobami, jak marzyli i przeklinali nad ruinami temi ludzie wolni, których topory i miecze zaryły w piasek moc Rzymu.

3.
BOLEŚĆ.

 To więc przeznaczenie moje, że umrzeć za ojczyznę nie mogę. Otoczyli mię jak zwierza dzikiego i dokądbądź się ruszę, spotykam rozpostarte siecie, drżące z niecierpliwości, aby mnie pochwycić. Ach, gdybym mógł raz się wyrwać, biedz, aż póki nie ujrzę granic swego kraju, paść przed niemi na ziemi obcej, lecz przed śmiercią wyciągnąć jeszcze ramiona i poprzez granice ująć garść rozpalonego piasku z mych równin rodzinnych. Ach, wołałbym to, niż uścisk rąk kochanki. Daremne żale! oni walczą, ja słucham tylko szczęku ich oręża. Oni padają; a ja nie będę nawet wiedział, gdzie wznoszą się pomniki moich braci!
 Ach, Marya! Ona spodziewa się każdej chwili usłyszeć imię moje. Dziewczyno, dziewczyno, pij swe łzy w cichości. Nie skarż się, bo nic tu nie wydołasz. Nie pytaj o wieści o tym, którego znałaś u stóp Alp.