Jedną cię tylko prawdziwym aniołem
Znałem na świecie... zresztą wszystko — ludzie.
Przed tobą tylko rozjaśnię się czołem,
A przed innemi zwiędnie czoło w nudzie.
Im dalej idę po drodze żywota,
Tem twój ideał się bardziej nade mną
Rozszerza, rośnie, gdyby tęcza złota,
Rzucona w ukos przez świata noc ciemną.
Smętnej nocy nade mną kir,
We mnie tęskna żądz, bólu wir
Dziś być razem nie dano nam —
Sam tu jestem — ah, strasznie sam!
Gdzież nasz zniknął szczęścia smug?
Tyś daleko — wysoko Bóg!
A na świecie, choćby lew,
To mu z serca pójdzie krew,
Gdy uczuje, że w świecie — sam!
Co w tej chwili robisz tam?
Gdy w ten patrzę smutny mur,
Może śpiewa ci mężczyzn chór,
Lub wśród świeckich siedzisz dam?
Nie tak było przeszłych lat!
Dzień ten z tobą spędzał brat,
O dwunastej, ah, nie był sam!
Ot, zaczyna dwunastej dzwon
Bić na roku starego zgon
I bić będzie, aż z zmarłych zwłok
Wyprowadzi ten nowy rok!
W ciąg dwunastu tych brzmiących chwil
Chciałbym przebiedz te trzysta mil,