Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/202

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Wolę wszakże, przez cześć dla natury ludzkiej i dla geniuszów, które stają na czele narodów, wierzyć raczej w Pańską nieznajomość faktów i przyjmując to przypuszczenie, dające mi otuchę, chcę się postarać przekonać Pana o czemś wprost przeciwnem temu, z czem Pan występujesz. Przebacz goryczy słów moich; ale widzieć człowieka takiego, jak Ty, Panie, każącego na temat dobra i piękna we Francyi, a potem odstępującego nagle od tej świętej sprawy na drugim końcu Europy, — jest dla mnie prawdziwą boleścią, której odbicie dosięga obecnie Pana. Gdybyś nie był mnie zmusił tyle podziwiać Ciebie, rozczarowanie moje nie byłoby tak okrutne i miałoby w skutku tylko milczenie i zapomnienie; ale Ty sam, Panie, przez wszystko, czem jesteś, zniewalasz mię uważać Cię za ideał, który uniósłszy mię, zdradziłby wkońcu, zdradzając sam siebie. Wszelki ideał nie może zdradzić innych, nie zdradzając siebie!
 A więc, nazywasz pan Polskę „arystokracyą bez ludu“, i rzucasz jej wkońcu, jako napis grobowy, słowa, wyrzeczone przez Dumouriez’a przy odjeździe: „Azyatycki naród Europy.“
 Od Dumourieza trudno wymagać myśli. Był to wojskowy znakomity, intrygant bardzo zręczny, ale umysłu nie posiadał wzniosłego; przebaczam mu więc z serca jego błędy prostackie, jego dowcipkowanie nad narodem męczeńskim i jego lekceważenie rzeczy, których nie rozumiał. Zaiste, nie oficera rzymskiego, przybyłego świeżo z Rzymu, bardzo zepsutego, bardzo strojnego, bardzo walecznego, a stojącego załogą w Jerozolimie w czasie Męki Pańskiej, pytałbym, czy przeczuwa, jaką cześć oddawać będą wieki przyszłe Chrystusowi, skazanemu i ukrzyżowanemu w jego oczu. Jeśliby go nazwał np. faryzeuszem zatwardziałym, lub wstecznym poganinem, pragnącym wrócić do strasznych zabobo-