Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/159

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
LUDGARD (śpiewa pomiędzy ludem).

O tym Bogu, co na krzyżu, krótkie słowo powiem wam.
Czy widzicie, jak się męczy?
Czy słyszycie, jak on jęczy?
A za co tak krwawy?
A za co tak łzawy?
Za to, że Niemców Bóg!
Za to, że Lachów wróg!

KILKA GŁOSÓW.

 Wie, co mówi — on z Duchami rozmawiał dziś nocą.

LUDGARD.

 Kto z nas tu wszystkich Ładę kiedy widział na modrym obłoczku?

KILKA GŁOSÓW.

 Nikt — nikt!

LUDGARD.

 Kłamstwo — bo ja!

GŁOS JEDEN.

 Jakże to było, wojewódzki synu?

LUDGARD.

 Tęczą miała obwiązane skronie, a końce puściła z tyłu w powietrze i one ku mnie spadały, igrając z wiatrami — podmuchy wieczoru gnały ją ku wschodzącym gwiazdom. Krzyknął Ludgard: ona się zatrzyma — ona się odwróci i ukaże lica!

KILKA GŁOSÓW.

 I cóż? — i cóż?

LUDGARD.

 Ot, niech piorun rozbije na miazgę Ludgarda! Przysięgam, że Wanda piękniejsza. Lecz nie dajcie jej Niemcom, bo zbrzydnieje wtedy!