Żaden z nich nie patrzy na nas, wszystkich oczy obróciły się ku Biskupowi i kapłanom jego.
Witajcie, witajcie, Hospodyny[1] miłe, a jeśli się godzi, prosim was poważnych i mężnych, zapytajcie tych ludzi, poco przybyli i czego żądają?
Na to zesłała nas córa Krakusa, miła bogom Wanda, bądźcie spokojni!
Uciszcie się! Alboż nie widzicie, że starzec, kapiący od złota, wzniósł krzyż oburącz i o posłuchanie prosi?
Gdyby człowiek jeden, umilkli na równinie, po widnokrąg umilkli na wzgórzach!
Jak tysiące, ozwą się od widnokręgu, kiedy Biskup skończy!
Męże słowiańskiego plemienia, wybrane wojewody z narodu Polanów, słuchajcie słów moich, jako przystało na was, głośnych między postronnemi z mądrej rady i opatrznej myśli nad ludem waszym!
Przybyliśmy od zachodu, by wam przynieść dobrą nowinę, by wam opowiedzieć słowo miłości i zbawienia.
Starcowi ja, starzec starców narodu mojego, odpowiem. Twarzy twojej widzieć nie mogę, bo od dni
- ↑ Hospodyn — pan.