Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/54

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
ON.
(UŁOMEK Z PAMIĘTNIKÓW ŻYCIA MŁODZIEŃCA).

To which Life nothing darker or brighter can bring
For which Joy has no balm and Affliction no Sting.
T. Moore.[1]


 Nad brzegiem niezmierzonego oceanu dumał, osłabiony cierpieniem; wszystkie sny i rozkosze młodości przybywały na skrzydłach wspomnienia i, trapiąc umysł, znękany dawną świetnością, podwajały ciemność obecną. Okiem rozpaczy, okiem, w którem już nadzieja żadnego nie miała ołtarza, spozierał na fale, coraz bardziej z wichrem bój toczące, i czuł jakąś radość, bo spodziewał się, że już nadchodzi zaguba i że przynajmniej w trumnie z morskich bałwanów odzyska spokojność i ciszę, dawno straconą na ziemi. Lekki statek kołysały wody niedaleko i żagiel, podarty wiatrem, żałobne spuszczał zasłony nad sterem, wpół rozpadłym od piorunu; — czekał jeszcze, aż wzmoże się wojna żywiołów, aż chmury i wody połączą się na zniszczenie stworzenia, bo chciał być pewnym zgonu, bo przynajmniej pragnął, by go śmierć nie zawiodła tak, jak życie zawiodło. Trwoga daleką była od jego serca i twarzy, niebezpieczeństwo przywołało całą dumę na zorane smutkami czoło i ogień zgasły znów ożył w oczach na odgłos grzmotów i na znak gniewu niebios. Rzucił się, wyniosły postawą i myślą, ku własnemu okrętowi i oderwał kotwicę z głębi wód i puścił się na czarną przestrzeń oceanu, witając w każdej fali grób pożądany. Z uśmiechem, urągającym się z burzy, patrzał na pobrzeża, ginące w oddali, bez żalu, bez tęsknoty, zimny na wszystkie gromy, spokojny, bo blizki już ostatniej chwili; został sam z przyrodzeniem, zawieszony na wierzchołkach fal między nie-

  1. Moore (cz. Mur) poeta angielski 1780—1852. Wiersz jego po polsku:
    Któremu życie nic mroczniejszego ani jaśniejszego nie może przynieść,
    Któremu radość nie daje ukojenia a smutek zgryzoty.