U podstawy głazu widnieje napis, który głosi, że w tem miejscu w jakąś burzliwą noc jesienią dziki baron de Rütli utopił sztylet w piersi własnego brata. Ta oddalonych czasów legenda zostawia w duszy wrażenie, które otaczająca przyroda powiększa jeszcze. Coraz dziksze okolice rozwijają się przed zdumionym wzrokiem. Skały nagie, ostro zakończone wznoszą się w kształcie wieżyc, na ich szczycie niby chorągwie chwieją się gałęzie samotnych świerków. Najburzliwsze potoki przecinają dolinę. Z każdego nieomal wzniesienia rzuca się kaskada, nieruchoma z daleka, ruszająca się powolnie, kiedy się przybliżyć, płynna błyskawica, kiedy się jest nad nią. Wszelkie połączenia, jakie tylko wytworzyć się dadzą z zieleni dolin i lasów, z lazuru niebios i srebra śniegów powtarzają się na każdym kroku, a zawsze zatrzymują swój charakter imponującej surowości. W dolinie Lauterbrunnen nie sposób pomyśleć o róży lub o wietrzyku. Piękno jest tam ogołocone z powabu i wdzięków ładnych. Wszystko jest wielkie i wspaniałe, ale na czole każdej skały widnieje piętno dumy i pogardy.
Jungfrau panuje nad całą okolicą. Jest coś dziewiczego zarówno w kształtach jej jak w imieniu: nadane jej zostało dlatego, że żaden śmiertelnik nie dotknął nieśmiertelnej białości jej śniegów. Zajmuje drugie miejsce po Mont-Blanc[1], i jeśli ten ostatni jest królem Alp, ona jest ich królową, zawsze młodą i promienną. Spostrzega się odrazu różnicę między temi dwiema górami. Mont-Blanc jest rozleglejszy, jego łono obszerniejsze, tęższe ramiona obejmują więcej przestrzeni, czoło bardziej wzniesione nosi znak zimnego majestatu: powiedziałbyś, despota ciężący na swych poddanych, wyciskający jęk ziemi; Jungfrau zaś wznosi się w wdzięcznych zarysach, kształty jej więcej zaokrąglone, bardziej kobiece, delikatniejsze. Jest coś ujmującego w każdej jej
- ↑ Jungfrau nie jest drugim najwyższym szczytem.