Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/159

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

i ta jasność połączyła się z meteorem, a on, szybki, zwycięski, pomknął w przestrzeń lazurową, do swej ojczyzny, by stać się jednem z świateł na bezbrzeżnym Oceanie wieczności.
 A ciało jego, zostawione w kolebce z chmur, kołysał lekki wietrzyk wieczorny i oświecały blade promienie księżyca. Rysy nie rozkładały się. Rzekłbyś, że dusza jego była tak wzniosła i wielka, iż nawet materya nieczuła przechowała jej iskrę. W ciągu jednej godziny tej nocy, kwiaty wyrosły dokoła i góra Nebo jakby odmłodniała i wygląd inny przyjęła. Światło królowej gwiazd płynęło równemi falami na włosy białe i srebrzystą brodę umarłego, zostającego pod łaską niebios. Z mgły kadzidło snuło się i orzeźwiało członki nieruchome. Balsam pustyni, kropla po kropli wznosił się ku wierzchołkowi skały.
 W taki to sposób część nocy przeszła nad ciałem zimnem i nieruchomem; lecz promień gwiazdy porannej nie przesunął się ponad niem, bo ogarnęła je kolumna chmur, a kiedy podniosła się ku niebieskiemu sklepieniu, na szczycie Nebo żaden ślad nie pozostał. Pod grobowcem mgły złotej roztopiło się ciało Mojżesza i nigdy nie można było odnaleźć jego szczątków. Ale Arabowie aż dotąd, widząc na górze Horeb obłok błyszczący i nieruchomy, pochylają głowy wierząc, że widzą grób wielkiego człowieka, utworzony z promieni nieba i krystalicznej wody ziemi.


────────