Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom5.djvu/156

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

zdaje się udzielać swego blasku władzy, która go uznaje, a władza ta traci na wielkości i sile, nie uznawając go.
 Co się tyczy tolerancyi, zupełnej wolności wyznań, duchowieństwo niezależne od państwa lepsze jest, bo każdy mówi: „ten będzie moim przewodnikiem“; w kraju zaś, gdzie Kościół ściśle związany jest z władzą świecką, nie podobna jest rozszerzyć i ukrywać tak łatwo rozgałęzień obrządków. Słowem, jako wynik ostateczny rozumowania powiemy, że w pierwszej hipotezie jest więcej majestatu uczucia, poezyi i poszanowania dla religii, w drugiej więcej swobody publicznej, mniej więzów i mniej pokus. Ale w obydwu, teoretycznie biorąc, można dojść do wysokiego stopnia doskonałości; jeżeli natomiast dorzucimy ciężar namiętności ludzkich, ujrzymy już tylko poniżenie, niezgodę i nieszczęście. Można stosować się do pewnego stopnia do obyczajów, do położenia danego państwa; lecz prawa ogólnego trudno wynaleźć w teoryi, niepodobna wykonać w praktyce. Zdaje się, że duchowieństwo, jak wszystko na świecie, przeznaczone jest do ciągłych zmian. Skoro tylko dosięgnie szczytu swego położenia doczesnego i moralnego, natychmiast zaczyna spadać, lub podnosić się. A rozciągając swą władzę raz na dziedziny czysto duchowe, innym znów razem nad ludami i krajami, zdaje się ulegać rozkładowi tylko po to, by się znów odradzać, — oczyszczać się, by się znów znieprawić, jednoczyć się, aby się rozdzielać, a rozpraszać się tylko po to, aby się znów połączyć i utworzyć ciało jednolite, zwarte i potężne.


────────