Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/864

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Zaprzeczać? ha! ha! na co się to zdało? — wołał zaciskając zęby. — Byłoby to głupstwem skoro nas trzymają i nie puszczą więcej. Tak przyznają ukradłem dwie córki Joanny Riwat, z których jedną sprzedałem Gilbertowi Rollin za sto pięćdziesiąt tysięcy franków, w zastępstwie jego dziecka, które umarło i zagrzebane zostało w piwnicy domu pod numerem 39, przy ulicy Servan. Drugą zaniosłem do Przytułku dla sierot... Oto są tu obie, wyrosły i wypiękniały pisklęta!
 — Moje dzieci!... -moje ukochane dzieci! — wołała Joanna rzucając się w objęcia obu dziewcząt.
 — Tak — mówił dalej Duplat — chciałem zabić „Żebraczkę z pod kościoła świętego Sulpicyusza” nad brzegiem Sekwany, przy pomocy mojego towarzysza Gastona Deprèty. Tak!... Gilbert Rollin otruł Maryę-Blankę jedną z bliźniaczek Joanny, a w jej miejsce podstawił Różę, siostrę, byłą infirmerkę z Przytułku w Blois.
 „Tak!... zatopiliśmy nóż w plecach jałmużnika z la Roqutte, w kościele świętego Sulpicyusza sposobem tego klechy, i sprowadził nam to co dziś nastąpiło. Graliśmy w partyę, która warta była podjęcia trudu, przegraliśmy ją!... To wszystko!... Przystępujcie zatem do dzieła! Skrępujcie nas!... Okujcie w kajdany!... Prowadźcie do Mazas... Przed sądy... potem tam zkąd się niepowraca więcej!
 Tu przerwał, wygrażając pięścią księdzu d’Areynes.
 A ty... ty klecho... przyczyno naszego nieszczęścia! — wołał z zaciekłością —zabraniam ci towarzyszyć mi po gilotyną! Daremno chciałbyś mi oczyszczać sumienie. Chcę skończyć jak żyłem.
 Tu łotr zbliżał się groźny ku jałmużnikowi.
 Agenci zastąpili mu drogę, skrępowali go silnie. Założono również kajdany Gilbertowi i Gastonowi Deprèty.
 — Wszystkich tych trzech ludzi prowadzić do więzienia! — wołał naczelnik policyi.
 Gdy wyszyli pod strażą agentów i obecni wyszli również po za niemi, zarządzono rewizyę w mieszkaniu Rollin’a.