— Sam sobie winien — rzekł, przeczytawszy to Grancey. — Za wiele wiedział. Teraz nie mamy się czego obawiać z jego strony. Niepozostaje nam nic innego, jak przyśpieszyć małżeństwo.
Tego zdania był i Gilbert.
Dziwny zaiste zbieg okoliczności! Obecnie, jak przed osiemnastoma laty, tak Raul d’Areynes jak i Joanna Rivat znajdowali się oboje w objęciach śmierci!...
Z owych to wieczorowych dzienników Lucyan de Kernoël dowiedział się o owej strasznej wiadomości, w chwili, gdy miał pójść na ulice de Tournelles, aby oznajmić księdzu o swojem blizkiem wyjeździe do Joigny.
Tegoż rana, otrzymał powiadomienie od doktora Giroux, aby przyśpieszył swój przyjazd.
Czytając opis zbrodni, Lucyan drżał z trwogi i przerażenia, kochał albowiem wikarego, jak własnego ojca.
Ciężka boleść ściskała mu serce.
— Gdyby ksiądz d’Areynes umarł?... Gdyby nie zobaczył go więcej?...
Wsiadł do fjakra wołając:
— Na ulice de Tournelles. Pędź co koń wyskoczy!
Pelagja drzwi mu otworzyła, a spostrzegłszy młodzieńca, we łzach się rozpłynęła.
Lucyan wszedł.
Rajmund Schloss wybiegł na jego spotkanie.
— A więc to prawda? — jąkał Lucyan ściskając mu rece.
— Niestety! — odrzekł Lotaryńczyk pochylając głowę.
— Umarł wiec?
— Och! nie!... Nie mów pan tego! Nie umarł i wbrew doktorom ja mam nadzieję, że on żyć będzie.
— Mógłżebym go widzieć?
Rajmund potrząsnął głową przecząco.
— Niepodobna! panie Lucyanie! — odrzekł. — Dwaj chirurgowie, którzy ztąd wyszli przed chwilą, zakazali surowo wpuszczenia kogo bądź kolwiek do pokoju chorego.
— Któż są ci chirurgowie?
Rajmund wymienił dwie sławne osobistości.
— Cóż oni mówią? — pytał ze drżeniem młodzieniec.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/827
Appearance
This page has not been proofread.