Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/802

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

niepoznaję. Daremnie śledzę w mojej pamięci... Ja pana nie znam, nigdy cię nie widziałem!
 — Tak sądzisz?
 — Tak... niezachwianie!
 — A więc się mylisz, a ponieważ pamięć cię zawodzi, ja ci dopomogę. W roku 1870 podczas wojny, byłeś sierżantem, dostawcą w oddziale, gdzie pan Gilbert Rollin był kapitanem.
 — Tego niezapomniałem! — zawołał Duplat wybuchając śmiechem.
  — Po wojnie, przyszła Kommuna...
 — Niestety!-rzekł hultaj z westchnieniem, pochylając głowę.
 — Następnie posunięto cię o stopień wyżej — mówił dalej ksiądz Raul — z sierżanta dostawcy, zostałeś kapitanem i właśnie to u pana Rollin, mojego kuzyna, którego chciałeś wciągnąć w partye kommunistów, spotkaliśmy się raz pierwszy.
 Zaprzeczać temu było niepodobna, Duplat dobrze to rozumiał, lecz pojął zarazem, że mógł skorzystać z jakiegoś potrzebnego mu wyznania.
 — Ach! księże jałmużniku! — zawołał łzawym głosem, jak gdyby krzywiąc się do płaczu — poznaję cię teraz i płonę wstydem wobec ciebie! Przebacz mi dzisiaj, jak niegdyś mi przebaczyłeś. Byłem obłąkany!... byłem szalony!... Groziłem tobie... i przypominam, żem nawet w ciebie mierzył rewolwerem. Rozbroiłeś mnie natenczas i darowałeś łaskawie... Przebacz i teraz mi przebacz!....
 I nędznik upadł na kolana ze złożonemi rękoma, czołgając się do stóp księdza d’Areynes.
 — Podnieś się — rzekł tenże poważnie. — Już dawno ci przebaczyłem. Zdumiony zostałem widząc cię wczoraj. Sądziłem żeś zginął rozstrzelany podczas Kommuny?!
 — Ach! przechodziłem wielkie nieszczęścia księże jałmużniku! mówił łotr z udanem wzruszeniem przysłaniając oczy.
 — W ostatnich chwilach Kommuny przebywałeś jeszcze w Paryżu? — mówił ksiądz dalej.
 — Nie! księże jałmużniku — odrzekł stanowczo Duplat.
 — Nie w Paryżu więc zostałeś przyaresztowany?