Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/755

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Wcale się nie mylę — odrzekł Grancey. — — Przebywałeś pan w Numei od 1874 do 1885 roku.
 — Proszę pana, mów pan ciszej rzekł Giroux głosem zdławionym. Kto pan jesteś i czego chcesz odemnie?
 — Uspokój się pan — odrzekł Grancey z uśmiechem — nie przychodzę w złym zamiarze i zachowam pańską tajemnicę i nadal, jak zachowywałem ją dotychczas chyba, że pan sam zmusisz mnie do ogłoszenia jej.
 — Więc pan grozisz — wyjąkał Piotr.
 — Wcale nie. Uważaj mnie pan za przyjaciela jak a przekonasz się, że zasługuje na zauuważałeś w Numei, fanie.
 — Giroux dopiero po tych słowach poznał swego gościa i przypomniał sobie jego nazwisko.
 — Ach! — zawołał — poznaję pana!
 — Potrzebowałeś pan na to wiele czasu, lecz lepiej późno niż nigdy — odrzekł były dependent śmiejąc się.
 — Pan nie jesteś wicehrabią Grancey’em, lecz Gastonem Deprèty.
 — Tak jest i równie jak pan przestępcą kryminalnym. Obaj pełniliśmy w Numei obowiązki infirmerów i żyliśmy z sobą w najlepszych stosunkach. Przypomnij tylko sobie.
 Grancey powstał i podał rękę dawnemu towarzyszowi, który uścisnął ją miękko i szepnął:
 — Przestraszyłeś mnie bardzo...
 — Pojmuję! Siedząc tu w odosobnieniu, żyjąc jak szczur w kręgu sera, sądziłeś, że dachówka spada ci na głowę?
 — Prawda! tak myślałem.
 — Tu Giroux otarł czoło potem zroszone.
 Otuż upewniam cię, że ta dachówka nie będzie ciężką rzekł Grancey.