Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/742

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Blanka zbladła.
 — Więc zostałam aresztowaną, jak winowajczyni.
 Rozpłakała się i zniecierpliwością wyczekiwała godziny obiadowej, spodziewając się, iż ojciec wyjawi jej powód takiego z nią postępowania.
 O siódmej udała się do pokoju stołowego, gdzie zastała oczekującego już na nią Gilberta.
 — Czy widział dziś ojciec moją matkę — zapytała.
 — Nie, moje dziecko odrzekł tonem serdecznym. — Przez kilka dni nikomu niewolno odwiedzać jej, nawet mnie.
 — A skoro będzie wolno, pozwoli mi ojciec odwiedzić matkę?
 — Chętnie.
 — Dziękuję. A teraz mam o coś zapytać. Czy to prawda, że ojciec zabronił odźwiernemu wypuszczać mnie z domu?
 — Prawda.
 — Więc jestem uwięziona?
 — Tak; jeżeli pałac ten może być uważany za więzienie.
 — Z jakiego powodu spotkało mnie to upokorzenie?
 — Nie widzę potrzeby tłumaczenia się. Tak mi się podobało.
 Dziewczyna oburzona taką niesprawiedliwością, odrzekła:
 — Tak ojcu podobało się. Jestem zawsze gotową z pokora poddać się woli ojca, ale gdy wola ta upokarza mnie, lub jest karą za nieznane mi winy, to mam prawo zapytać się o powód.
 — Nie popełniłaś nic złego, moje dziecko, a chociaż nie jestem obowiązany tłomaczyć się przed tobą, powiem ci wszakże, iż uważam za niewłaściwe by panna w tym wieku biegała po ulicach ze służącą...
 — Panna w mym wieku umie nakazać szacunek dla siebie!
 — Być może, ale niechcę udzielać ci sposobności dla przekonania się o tem. Dla tego, aż do nowego postanowienia musisz poddać się mej woli, chociaż wydaje ci się to niesprawiedliwością.