Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/717

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.



V.

 W poł godziny potem pokojowa zaanonsowała Henryce wizytę Gilberta.
 — Proś odrzekła pani Rollin.
 Wszedł, podał rękę i z udaną troskliwością zapytał o zdrowie.
 — Jestem chorą odrzekła. — Czuję, jak z każdym dniem coraz to bardziej opuszczają mnie siły.
 — Doktor Germain zapewniał mnie jednak, że niema nic niebezpiecznego i że twój powrót do zdrowia jest tylko kwestyą czasu.
 — Więc widziałeś się z doktorem.
 — Widziałem i właśnie wskutek rozmowy z nim przybyłem do ciebie. Lękam się tylko, czy wizyta moja nie sprawia ci przykrości.
 Henryka milczała.
 — Jeżeli zbyt cię to nie utrudzi — ciągnął dalej przybyły — pragnąłbym paru chwil rozmowy sam na sam...
 — Tak.
 — Kochana Blanko, zostaw nas samych na chwilę!
 Dziewczyna wyszła do sąsiedniego pokoju, ale powodowana ciekawością przymknęła drzwi niezupełnie za sobą, zasłonięte opuszczoną portjerą.
 — Droga moja Henryko — uprzejmym głosem rozpoczął Gilbert po wyjściu Blanki — chciałbym pomówić z tobą o rzeczy ważnej. Do rozmowy tej upoważnił mnie doktór Germain.
 — Słucham cię.
 — Idzie tu o Marye-Blankę.
 — O moją córkę!
 — Tak jest zarówno jak i o ciebie. Chociaż stan twego zdrowia nie jest tak niebezpiecznym, aby budził obawy, doktór oświadczył
mi jednak, że wszystko przewidywać należy, a ztąd zawczasu pomyśleć trzeba o przyszłości Blanki.