Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/71

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Hałas wywróconego krzesła dał się słyszeć wewnątrz, a potem odgłos zbliżających się kroków.
 Po chwili drzwi otworzono i wikary z Gilbertem ujrzeli się naprzeciw siebie.
 — Ty, tu.... księże Raulu? — zawołał mąż Henryki.
 — Tak, mój kuzynie, — odrzekł młody kapłan, — ale dlaczego cię to zadziwia?
 — Bo w rzeczy samej niespodziewałem się....
 — Moich odwiedzin?
 — Tak.
 — Są one potrzebnemi; powody do nich są nader ważne.
 — Zaciekawiasz mnie, księże wikary. Ależ, wejdź proszę.
 Tu usunął się ażeby przejść dozwolić młodemu kapłanowi.
 — Zastałem w domu Henrykę? — pytał ksiądz Raul w około spoglądając.
 — Jest w drugim pokoju. Z nią to więc tylko kuzyn pomówić pragniesz?
 — Z wami obojgiem. Skoro powód moich odwiedzin jest jak wspomniałem nader ważnym, tajemnic w nim być nie może.
 Na te słowa, wymówione wzruszonym głosem, Gilbert drgnął radośnie. Przyszedł mu na myśl hrabia Emanuel d’Areynes, leżący w trumnie.
 — Henryko! — zawołał otwierając drzwi od przyległego pokoju, — mamy gościa.... ksiądz wikary...
 — Witaj kuzynie! — odparła młoda kobieta, biegnąc na spotkanie przybyłego.
 Raul podał jej rękę, a jednocześnie żal ścisnął mu serce. Od czasu ostatnich jego odwiedzin, nieszczęśliwa zmieniła się do niepoznania. Twarz jej zżółkniała, oczy okolone sinemi obwódkami, świadczyły o cierpieniach i niedostatku, z jakim każdodziennie walczyć była zmuszoną.
 Gilbert pochwycił w przelocie to badawcze spojrzenie księdza, a jakby odgadując myśl jego.
 — Zmieniła się... nieprawdaż? bardzo się zmieniła. — wyrzekł z westchnieniem. — Ciężko jest walczyć z nędzą kobiecie, która do niej nigdy nawykłą nie była!