— Wiem o tem dobrze.
— Będziesz że w stanie zadość temu uczynić?
— Nie.
— Spodziewałem się tego.
— Chciałem cię prosić abyś mi termin sprolongował.
— Głupia wymówka z twej strony. Czego nie możesz uczynić teraz, nie będziesz mógł tak samo za miesiąc, a i dwa nawet. Zostałeś osaczonym. Twoja żona wzięła cię na dyetę. Szczęście odwraca się od ciebie. Przegrywasz w bakkara co wieczór w kasynie grube sumy pieniędzy. Twoje konie są zdystansowane na hippodromach. Wierzyciele cię napastują, kochanka grozi opuszczeniem... Widzę cię zatopionym po uszy w kłopotach i dziwie się, że zwlekasz z małżeństwem zamiast starać się je przyśpieszyć, ażeby raz wyjść z tego błędnego duszącego koła. Moje tylko małżeństwo z Marya-Blanką może cię wydobyć z tej toni. Oba jednakowo potrzebujemy pieniędzy, Duplat będzie naciskał o zapłatę, a jako grubijanin, prostak stanie się brutalnym. Raz powinieneś do djabła rozciąć te sprawę, lecz widzę, że ci brak odwagi. Obudź ją w sobie, bo trzeba by to małżeństwo co rychłej nastąpiło!... Przyspiesz je proszę. Sądzę, iż mnie zrozumiałeś?
— Zrozumiałem, iż kładziesz mi nóż na gardle.
— Bynajmniej. Mówię ci tylko, że potrzebuje pieniędzy, ot! wszystko!
— Dobrze! — zawołał opryskliwie Rollin — Będę działał.
— Czas na to wielki. Zostawmy Duplat’a zbierającego objaśnienia jakich potrzebujemy, a uregulujmy nasze drobne interesa rodzinne.
Rollin wstał z krzesła.
— Odchodzisz? zapytał go mniemany wicehrabia.
— Powracam.
— Do siebie, czy na ulice de Pruny?
— Do siebie.
— Zatem dobranoc. Rozmyśl po nad tem co ci przedstawiłem.
— Ukończyłem już moje rozmyślania.
— Zobaczymy się jutro?
— Jutro jade do Larmolave.
Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/702
Appearance
This page has not been proofread.