Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/699

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

chadzkę — mówił dalej Gilbert — nie pędzić wciąż życia w zamknięciu.
 — Wyjeżdżać? Gdzie?... po co?...
 — Dla odetchnięcia świeżem powietrzem. Odwiedzenia swoich ubogich...
 — Wspomagam ich jak zwykle, bez zmiany.
 — Marya-Blanka w swym młodym wieku nie może żyć, jak wykluczona ze świata.
 — Ja niechcę odstępować mamy, jest mi z nią dobrze — odpowiedziało dziewczę.
 — Pojmuje to, ale powinnaś znaglić matkę do wyjazdu lub wyjścia.
 — Nie potrafiłabym znaglać ją ku temu, co się jej niepodoba
 — Jest nam dobrze tak, ale... — wyszeptała pani Rollin. — Nie troskaj się... Pozwól nam żyć według woli i sam rządź się jak chcesz.
 — Niech i tak będzie — rzekł Gilbert. I wyszedł niechcąc przedłużać wizyty.
 W kilka minut później udał się na obiad do restauracyi, a ztamtąd na ulicę Caumartin.
 — Mgła rozproszyła się, odnalazł fjakra i około jedenastej przybył do Grancey’a, który nań oczekiwał już z wielką niecierpliwością z Duplat’em.
 — I cóż? — zapytał żywo wchodzącego ów pseudo wicehrabia.
 — Ta, którą widzieliśmy przy ulicy Feron nie była Marya-Blanką.
 — Jestżeś tego pewnym?
 — Najpewniejszym! — Marya-Blanka siedziała w pałacu przy matce, której nie opuszcza ani na chwilę.
 — Wierzę ci — rzekł Grancey — lecz jakież dziwne niewytłomaczone podobieństwo!
 — Dziwne... tak; niewytłomaczone niepowiem. Wytłumaczyć je można jeżeli przypuścimy, że Róża jest siostrą bliźniaczą Maryi-Blanki, owem dziecięciem złożonem przez Serwacego pod imieniem Róży w merostwie jedenastego okręgu.