Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/695

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
There was a problem when proofreading this page.



I.

 W chwili, gdy serwacy Duplat czynił powyższe spostrzeżenie, Joanna, zbliżywszy się do drzwi przyległego pokoju, otworzyła je jak szeroko mogła.
 W pokoju nie było nikogo.
 — Co to znaczy — pomyślał ex-komunista — stół nakryty, obiad gotowy, a dziewczyny niema. Musiała wyjść zatem. Joanna jest samą, my wyczekujemy, gdy wszystko mogłoby zostać skończonem oddawna!
 Prześlizgnął się ruchem wężowym miedzy słupami rusztowania, poczem oknem wskoczył na kurytarz.
 Gilbert i Grancey z gorączkową niecierpliwością oczekiwali chwili działania, zależnej od wyjścia Róży. Siedząc w milczeniu wytężali słuch na szmer najlżejszy, ale w mieszkaniu Joanny panowała cisza.
 Nagle Rollin pochwycił za ramię swego towarzysza.
 — Słyszysz? — zawołał.
 — Co takiego?
 — Ktoś idzie po wschodach.
 W rzeczy samej, odgłos kroków zbliżał się coraz bardziej.
 — Ktoś idzie! — powtarzał Grancey — i to tu widocznie, ponieważ oprócz Joanny Rivat nikt więcej nie mieszka w tym domu. Tem gorzej dla niego, jeżeli przyjdzie nie w porę... Nie wyjdzie.
 Wyjął nóż z kieszeni, przygotowując się do zadania ciosu.
 — Co czynisz? — zapytał Gilbert złamanym głosem.