Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/658

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Czego on chce odemnie? — zapytywał się — wszak sprzedał swą wierzytelność za pięćdziesiąt tysięcy franków. Czy pragnie wyzyskać tajemnice urodzenia dziecka. Wprawdzie trzy ma mnie w ręku, ja jednak również go trzymam. Będąc skazanym jako pospolity kryminalista wydalił się samowolnie z wyznaczonego mu miejsca zamieszkania i przebywa w Paryżu, gdzie mu mieszkać nie wolno. Ma więc czego obawiać się, a tacy ludzie skłonni są do ustępstw.
 Nagle przyszła mu do głowy myśl, która w nim wywołała dreszcz pomimowolny.
 — A jeżeli on widział się z Joanną Rivat i porozumiał, w takim razie groziłoby mi niebezpieczeństwo ogromne. Muszę go przyjąć.
 Lokaj milczał i czekał na odpowiedź.
 Rollin zwrócił się ku niemu i kazał wprowadzić gościa.
 Po chwili ex-kapitan Kommuny wygolony, wystrojony i pewny siebie wszedł do gabinetu.
 Gilbert spoglądał na niego zdziwiony.
 — Kochany panie Rollin — rzekł Duplat, podchodząc z uśmiechem na ustach — widzę, iż nie poznaje mnie pan...
 — Owszem — odrzekł Gilbert chłodno — poznaję tem łatwiej, iż głos pański nie zmienił się i zresztą, gdy lokaj mój zaanonsował mi pana Juljana Servaize’a, wiedziałem z góry, że to pan nim jesteś...
 Przez głowę Duplata piorunujące przemknęło podejrzenie.
 — Wiedziałeś pan, że pod nazwiskiem Juljana Servaize ukrywa się Serwacy Duplat?
 — Wiedziałem.
 — A to jakim sposobem?
 — Cóż pana to obchodzi. Wiedziałem i dosyć.
 — Dosyć dla pana, ale nie dla mnie. Proszę pana po wiedzieć mi to wyraźnie. Muszę wiedzieć niezwłocznie od kogo dowiedział się pan o zmianie nazwiska.
 — Nie widzę potrzeby odpowiadać panu. Ale zapytam, jaki powód sprowadza go do mnie?
 — Więc to tak? — zawołał Duplat. — Tem gorzej dla pana... Później o tem pomówimy. Zdaje mi się, że wiesz aż nadto dobrze co mnie tu sprowadza.
 — Niedomyślam się zupełnie.