Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/655

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — A co! — zawołała przybyła z niekłamaną radością — chwała Bogu, jest już lepiej, skoro panna otworzyła oczy i siedzi sobie na łóżku. Teraz proszę mi zaraz wypić ten buljon z chlebem, a potem szklankę wina i zasnąć. Sen wzmocni najlepiej. No! do widzenia rzekła odźwierna — ja muszę powracać do siebie.
 — Dziękuję pani serdecznie rzekła Joanna, odprowadzając ją do drzwi.
 Róża zjadła buljon z chlebem, wypiła szklankę wina Bordeaux i uczuła się wzmocnioną, ale nie mogła rozmawiać, gdyż nieprzeparty sen mrużył jej powieki.
 — Zaśnij teraz, moje dziecko — rzekła Joanna — pomówimy jutro.
 — A gdzież ty, mamo Joanno, będziesz spała.
 — Nie troszcz się o to, drogie dziecię — odparła Joanna mam drugie łóżko.
 Róża była tak senną, że w parę chwil już spała.
 Joanna, która skłamała mówiąc, że ma drugie łóżko, siadła w fotelu i również wkrótce zasnęła.
 — Nazajutrz wstała wcześniej niż zwykle, aby przed udaniem się ze sklepikiem do kościoła świętego Sulpicyusza przyrządzić dla swego gościa śniadanie.
 Gdy wróciła z miasta z produktami, zastała Różę już ubrana i robiącą porządek w mieszkaniu. Dziewczę ujrzawszy wchodzącą Joannę rzuciła się jej na szyję, okrywając pocałunkami.
 — Mamo Joanno! mamo Joanno! jakaż ja szczęśliwa widząc cię! Już nie jestem zmęczona. Mam ciebie, a więc już nie jestem dzieckiem opuszczonem, bez matki. Skończył się już mój smutek. Przyszłam do ciebie i już cię więcej nigdy, nigdy nie opuszczę!
 — Nieopuścisz mnie, droga Różo, naprawdę — pytała uradowana Joanna. — Zostaniesz więc już zemną, dziecię me najdroższe?
 — Na zawsze!...
 — Więc opuściłaś przytułek?
 — Nie prosiłam o pozwolenie, gdyż odmówiono by mi go. Uciekłam.
 — Uciekłaś! — powtórzyła przestraszona Joanna.
 — Tak, nikt jednak nie wie, gdzie jestem, bom nie