Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/629

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Chłopiec podniósł okiennice i zamiatać zaczął przed sklepem.
 Duplat chodząc po trotuarze zaglądał do wnętrza, chcąc się upewnić czyli Palmira siedzi już za kontuarem.
 Przybywającym gościom chłopiec usługiwał.
 Ruch na ulicy wzmagał się z każdą chwilą, a dziwny ubiór Serwacego zwracał uwagę przechodniów.
 Spostrzegłszy to, wszedł do sklepu i usiadł w kącie przy stoliku.
 — Kieliszek rumu! — zawołał na chłopca, poczem zapytał.
 — Czy właścicielka już wstała?
 — Wszak pan widzisz, że niema nikogo za kontuarem.
 — A jak prędko przyjdzie?
 — Nie prędzej jak za trzy kwadranse. Czy pan masz do niej interes?
 — Jeżeli to chodzi o wynajęcie pokoju, ja mogę pana obsłużyć w tym razie.
 — Nie! ja potrzebuję sam się z nią widzieć.
 — A zatem czekać pan musisz.
 Duplat popijając kropla po kropli swój rum, oczekiwał na wejście Palmiry.
 W kilka minut po ósmej, ukazała się ona nareszcie. zająwszy miejsce na czerwonej aksamitnej ławeczcze po za kontuarem.
 — Nie powiemy ażeby upłynione lat siedemnaście nie zostawiły śladów na obliczu tej zwanej niegdyś „piękną Palmirą“ bądź co bądź jednak nie wiele się zmieniła. Posiadała te same bujne włosy, piękne zęby i oczy, tenże sam uśmiech i spojrzenie.
 Była jeszcze bardzo piękną, przy nader starannej toalecie.
 Wydawszy rozkazy kucharzowi, chłopcu i dwom dziewczętom usługującym na sali, zajęła zwykłe swe miejsce po za kontuarem.
 Wtedy to chłopiec usługujący zbliżył się ku niej mówiąc cicho:
 — Pani! jakiś człowiek chcący widzieć się z panią czeka tu od godziny. Tu wskazał ręką Duplat’a.