Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/597

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Mówiłem przed chwilą, że jest czarująco piękną, a to nawet za słabe wyrażenie. Jest nieporównaną. Drugiej podobnie pięknej nie spotkałem na świecie! Jakiż entuzjazm?...
 — Jest on szczerym.
 — Tem lepiej. Upoważnia mnie to do stawienia ci pewnej propozycyi.
 — Jakiej?
 — Ażebyś został w niedługim czasie mym zięciem.
 Grancey w osłupieniu, zerwał się z krzesła.
 Nie wierzył swym uszom, przekonany, że źle słyszał, lub mylnie zrozumiał.
 — Jak mówiłeś? — rzekł.
  — Że twoje nazwisko i osoba, bardzo mi się podobają i jestem gotów oddać ci w małżeństwo mą córkę.
 — Ja... mężem panny Rollin? — zawołał były galernik. — Ja?!...
 Wachasz się?
 Wachać!... nigdy w świecie, lecz trudno mi uwierzyć, ażebyś to mówił na seryo...
 — Dla czego nie?... Wicehrabia de Grancey jest w zupełności odpowiednim mężem dla panny Rollin.
 — Ze stanowiska socyalnego, zapewne. Wiesz jednak, że nieposiadam majątku...
 — Mało mi na tem zależy, ponieważ Blanka będzie bogatą. Bądź co bądź przedstawiam ci projekt tego małżeństwa...
 — Który przyjmuję z zapałem! — przerwał de Grancey. — W jakim wieku jest twoja córka?
 — Skończyła lat siedemnaście. Urodziła się podczas Kommuny.
 — W piwnicy — dodał były galernik, podkreślając głosem dwa pierwsze wyrazy.
 Gilbert zmarszczył czoło i wlepił w mówiącego pogramiające spojrzenie.
 — Mój kochany — zaczął groźnie po chwili — po kilkakrotnie już słyszę powtarzany przez ciebie z dziwnym jakimś naciskiem ten wyraz: „w piwnicy“, któremu nadajesz jakieś nieodgadnione przezemnie znaczenie. Należy nam raz to wytłumaczyć i rozwiązać tę kwestyę. Że moja córka