Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/579

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Jak zazdrościła szczęścia tym matkom, przy boku których wchodziły one do kościoła!
 Ileż łkań tłumiła przemocą, spoglądając na te piękne dziewicze oblicza!... Ile łez połykała w milczeniu, patrząc na owe matki rodzin przychodzące tu błagać o błogosławieństwo dla dzieci!
 Z rozpoczęciem się nabożeństwa, składała ręce i modliła się za swego zmarłego męża, za córki, które być może także umarły!...
 Cierpiała strasznie biedna Joanna wszak ani na chwilę nie wzburzała się, nie szemrała, jak to miało miejsce podczas jej bytności niegdyś u księdza d’Areynes. Z pochyloną głową oczekiwała zrezygnowana.
 Ksiądz Raul wraz z Rajmundem Schloss spostrzegli tę zmianę w nieszczęśliwej, a odgadując przyczyny, zachęcali biedną kobietę do cierpliwości, odwagi i nadziei, nie kryli jednak wobec siebie, że nadejdzie chwila, a blizka być może, gdzie z utratą ostatniej iskierki nadziei, opuszczą ją siły i życie!
 Henryka z Marya-Blanką zatrzymały się przed kościołem.
 — Wypocznijmy nieco rzekło dziewczę do matki — widzę, że jesteś mamo znużoną.
 Pani Rollin zdołała tylko odpowiedzieć twierdzącym poruszeniem głowy. Brak oddechu mówić jej niepozwolił.
 Blanka to spostrzegła.
 — Mamo! przywołam fiakra, wracajmy do pałacu! — zawołała żywo.
 — Nie! moje dziecię — odparła słabym głosem pani Rollin. — Wejdźmy do kościoła ażeby się pomodlić! Lecz na ulicę de Tournelles, pojedziemy fiakrem.
 — Mam mamo prośbę do ciebie — zaczęło dziewczę.
 — Jaką, ukochanie?
 — Chciałaby na pamiątkę twego uzdrowienia kupić medalik. Ksiądz Raul poświęciłby go, a wtedy włożywszy na szyję, nigdy bym się z nim już nie rozstała!
 — Dobrze, drogie dziecię — wyszepnęła Henryka z rozrzewnieniem. — Kup dwa medaliki! Ja będę nosiła jeden, a w dniu w którym mnie już nie będzie przy tobie, weźmiesz