Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/573

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Przebywałeś więc i pan także w Numei?
 — Jeździłem tam jako turysta — odrzekł z uśmiechem były galernik.
 — I Duplat panu powierzył czyli raczej sprzedał moje tajemnice?
 — Nie jest że to rzeczą naturalną, że ów biedak starał się wyciągnąć z tego dla siebie jak największą korzyść?
 — Na co by mu się to przydało, skoro nic niema już do sprzedania? Oskarżył by cię bez dowodu i niktby mu nie uwierzył.
 — Mniejsza z tem. Ten człowiek dopóki żyje przedstawia dla mnie groźne niebezpieczeństwo — rzekł Rollin.
 — Przeciw temu ja nic niemogę poradzić. Wszak to niebezpieczeństwo o jakiem pan mówisz, zdaje mi się być złudzeniem. Kiedym wyjeżdżał z Nowej Kaledonii, gdziem chciał zdobyć majątek przy zdobywaniu min niklowych, której to kompanii jestem koncessyonaryuszem, Duplat wyszedł ze szpitala po sześciomiesięcznej ciężkiej chorobie, wśród której walczył pomiędzy życiem a śmiercią. Wyczerpany na siłach, zestarzały, złamany, niedoczeka z pewnością dnia swego uwolnienia. A gdyby go nawet doczekał, niestarczyłoby mu sił na zniesienie trudów podróży z wyspy Ducos do Paryża, do którego gdyby nawet przybył, naraziłby się na niebezpieczeństwo powtórnego przyaresztowania wraz z oddaniem siebie pod dozór policyi, któraby mu wskazała miejsce zamieszkania. Wierzaj mi pan, że niepotrzebujesz obawiać się swego dawnego wspólnika, któremu teraz nic dłużnym nie jesteś, ponieważ ja mu zapłaciłem za twoje wierzytelności i weksle znajdują się w mym ręku.
 — Gdyby wszelako ów nędznik Duplat, powrócił do Francyi i ukazał się groźny przedemną, powiedz mi pan, czy byłbyś gotów stanąć w mojej obronie? zapytał z trwogą Rollin.
 — Byłbym nawet gotów, gdyby było trzeba, zgładzić tego łotra! — odparł były skazaniec.
 — Przysięgniesz mi pan na to?
 — Słowem wicehrabiego de Grancey!
 — Zawieramy więc z sobą umowę.
 — Tak, której niezmiennie wiernym pozostanę!