dosięgły cyfry poważnej. Biedna kobieta była szczęśliwą i smutną zarazem.
Szczęśliwą, ponieważ mówiła sobie: Z temi pieniędzmi będę mogła rozpocząć poszukiwania mych córek...
Smutną zaś była, czując się upokorzoną temi darami.
Znaczna część pieniędzy spływających w jej ręce, nie była przez nią zarobioną, lecz otrzymaną.
Nieszczęśliwa poszeptywała łzy ocierając:
— Wszystko co otrzymuję, są to jałmużny. Dają mi z litości, z miłosierdzia! Niczego nie żądam, o nic nie proszę, a mimo to jestem żebraczką!
W rzeczy samej, nadano jej tę nazwę jaka się wprędce zpopularyzowała, nazwę:
***
Lucyan de Kernoël zatrzymywany obowiązkami służbowemi w Salpetrière przez dwa dni pierwsze nie zdołał odnaleźć ani chwili czasu, ażeby pojechać do pałacu przy ulicy Vaugirard, gdzie radby był przepędzić całe swe życie i gdzie jego myśl i serce przebywały bezustannie.
Trzeciego dnia zwolniwszy się wreszcie, pojechał.
Było to wieczorem.
Młodzieniec cieszył się nadzieją przepędzenia kilku godzin przy swojej narzeczonej i pani Rollin, którą kochał jak własną swą matkę, a która niezadługo tamtą zastąpić mu miała.
Straszliwy zawód go oczekiwał.
Odźwierny zamiast zadzwonić jak zwykle dla oznaj ienia o przyjściu odwiedzającego, zatrzymał go mówiąc:
— Pani Rollin nie jest widzialną dla nikogo.
— Nawet i dla mnie?-zawołał Lucyan zdumiony.
— Dla nikogo!
— Z jakiego powodu?