Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/506

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Joanna szybko się zerwała.
 — Serwacy Duplat? — powtórzyła — były sierżant 57 bataljonu Gwardyi narodowej, w którym służył Paweł podczas wojny?... Ten potwór, który prześladował uczciwych ludzi, gnębił ich, terroryzował! Ten nędznik nie wierzący w Boga i chełpiący się z tego?! Serwacy Duplat, wróg mojego męża!! Ach! dla czego pan mówisz mi o tym człowieku?... o tym nikczemniku skalanym występkami, okrytym hańbą złodziejstwa... Dla czego mówisz mi o nim?... Dla czego pytasz, czyli go znałam?...



VI.

 Wyjaśnię ci to — odrzekł ksiądz Raul — ale przedewszystkiem uspokój się, zaklinam!...
 — Ja mam się uspokoić? — wołała biedna kobieta w oszołomieniu — uspokoić się... czy podobna, skoro mnie pan pytasz o tego nędznika Duplata?...
 — A jednak trzeba!
 Joanna usiłowała pohamować rozdrażnienie. Ściągnięte groźnie jej rysy twarzy, zwolna się rozpogodziły.
 — Otóż więc — rzekła po chwili milczenia — jestem spokojną, gotową wszystko usłyszeć!... Mów więc jedyny opiekunie!... mów!... na imię nieba!
 — Serwacy Duplat mieszkał w tymże samym domu, gdzie ty zamieszkiwałaś — zaczął ksiądz d’Areynes.
 — On? — zawołała z okrzykiem zdziwienia.
 — Niewiedziałaś o tem?
 — Niewiedziałam.
 — Będąc ukrytym w przyległym gabinecie, widziałem przez szybę we drzwiach, jak Duplat wszedł do pokoju, przedzierając się przez płomienie, ogarniające już ściany — mówił ksiądz Raul. — Wszedłszy, pochylił się nad kołyską, pochwycił ją i uniósł, spiesznie uciekając.