Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/490

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

pozamykane. Żadnego światła, żadnego szmeru, prócz oddalonego naszczekiwania psów, przeczuwających nadchodzącą burzę.
 Bez wachania przeto wszedł na grunt poorany przez grabarzów, na którym tu i owdzie poczęto stawiać budynki.



III.

 Przy oślepiającym blasku błyskawicy, ujrzał rękojeść rydla zagłębionego w ziemię.
 Pochwycił go śpiesznie.
 Obok rydla znajdowała się łopata i motyka.
 Zabrawszy to wszystko, przeszedł wierzchem druciane ogrodzenie, zdjął latarnię, zgasił ją i zwrócił się ulicą Brétigny w stronę domostwa, w którem niegdyś ukrywał się Serwacy Duplat przed siedemnastoma laty.
 W kilka sekund potem, wchodził do wnętrza.
 W trójkącie na końcu podwórza, znajdował się ogródek, a wśród wybujałej trawy, rosła stara wybujała jabłoń, o jakiej mówił ów eks-kommunista w swych majaczeniach gorączkowych.
 Zatrzymawszy się przy ogródku, de Grancey spojrzał w około badawczym wzrokiem dla upewnienia się, czy w oknie którego z sąsiednich domów nie błyszczy światło dające poznać, iż ktoś tam czuwa, któryby mógł posłyszeć uderzenia rydla w ziemię.
 Ciemność głęboka panowała wszędzie.
 — Do pracy... zatem! — wymruknął zadowolony.
 Ta jego robota, mogła być dokonana w ciemności, potrzebował jedynie światła na chwilę, ażeby się skierować ku wskazanemu drzewu. Wyjąwszy przeto zapałki, chciał rozświecić latarnię.
 Mimo iż gwałtowny podmuch wichru, zagasił ją w oka