Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/486

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Będę potrzebował narzędzi i światła rzekł z cicha i zwrócił się ku wznoszonym świeżo budowlom.
 — Robotnicy żwawo tu pracowali, a wyśpiewując wesoło, nie zwracali uwagi na przechodniów.
 Mniemany Grancey, siadłszy na trawie pod cieniem rozłożystego krzewu, zaczął się niby przypatrywać robocie.
 Podczas gdy murarze wznosili ściany, układając cegły jedne nad drugiemi, dwóch grabarzy kopało grunt pod nowe plantacye i oczyszczało go z kamyków.
 Dokonywali tej roboty rydlami, łopatami i motykami. Ułożone podkłady, na których spoczywały poprzybijane szyny drogi żelaznej, broniły jedynie wejścia na grunt, na którym pracowali.
 Obok tego gruntu, znajdował się brzeg wiejskiej drogi.
 Kupy nagromadzonego budowlanego materyału, zapełniały z tej strony tę drogę, na co zezwoliła administracya, pod ścisłem wszakże warunkiem, że wraz z zapadnięciem zmroku zawieszona tu będzie na słupie zapalona latarnia, dla przestrogi przechodniów o znajdujących się przeszkodach, a tem samym i uchronienia ich od wypadku.
 Żaden z powyższych szczegółów nie umknął z pod śledczego wzroku mniemanego wicehrabiego de Grancey.
 Siedział długo na swoim obserwacyjnym stanowisku.
 Wreszcie, uderzyła siódma godzina. Murarze i grabarze opuścili jednocześnie swą pracę, pozostawiając na placu swoje przyrządy i narzędzia.
 O siódmej widno było jeszcze, mimo to jeden z robotników zawiesił płonąca latarnię po nad stosami budowlane materyału
 Po dokonaniu tego robotnicy się rozeszli.
 — Otóż nareszcie mam latarnię i narzędzia do swojego rozporządzenia — rzekł wstając były skazaniec, — Nie będę potrzebował wynajmować ich sobie. Wszystko się składa nad podziw dobrze! Idźmy teraz na obiad dobry, dostatni obiad, ponieważ tej nocy ciężka praca mnie czeka!
 To mówiąc, szedł nad brzegiem Marny niechcąc powtórnie ukazywać się wśród wioski.
 Wesołe śmiechy i śpiewy płynące z niezbyt oddalonego panktu od wybrzeża, zwróciły jego uwagę. Zatrzymał się naprzeciw znanej nam pralni restauratora Bordie’go, ale