Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/458

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

w szpitalu Miłosierdzia, gdzie jego służący znający cię nie gdyś, odnalazł ciebie.
 — Och! nazwisko tego księdza... mów pan... mów prędzej!...
 — Jest to ksiądz Raul d’Areynes.
 — Ksiądz Raul? — zawołała — wikary z parafii świętego Ambrożego? och! Bogu chwała!... Jeżeli on mnie uratował, ocalił i moje dzieci. On ich nie opuścił, jestem pewna. Znam ja go dobrze! Jest to najszlachetniejsze serce, najzacniejszy z ludzi! On mnie połączył z Pawłem związkiem małżeńskim! Jeżeli ulitował się nademną, to miał litość i nad mojemi niemowlętami!...
 Tu zadumała.
 — Ale jest temu lat siedemnaście! — dodała z westchnieniem — kto wie czy ksiądz d’Areynes nie umarł? Czy moje dzieci żyją? Och! dola moja... ciężka sieroca dola — dodała.
 Opuściła głowę na piersi, a łzy strugą spływały po jej zwiędłych policzkach.
 — Odwagi! biedna matko... odwagi! — mówił doktor, ogarnięty wzruszeniem. Nic nie przekonywa, aby twoje córki umarły. Bóg prawdopodobnie, zachowuje szczęśliwie dla ciebie po tylu dotkliwych próbach. Może je kiedyś odnajdziesz i uściśniesz. Możesz najprzód list wysłać do kogoś z życzliwych dla ciebie, a gdyby to nie wystarczyło, rozpoczniesz sama poszukiwanie, ale do tego zdrową zupełnie być trzeba.
 — Tak!... tak... napiszę — powtarzała, przywiązując się chciwie do tego zamiaru. Muszę się dowiedzieć! Trzeba mnie więc wyleczyć prędko... bardzo prędko, panie doktorze. Powinnam opuścić ten dom, co rychlej. Pojmujesz pan, że pragnę teraz jechać jak najprędzej do Paryża, aby rozpocząć poszukiwania mych córek, które zapewne teraz piękne i młode być muszą, jeżeli żyją?
 — Będę czynił co tylko będzie w mej mocy — rzekł doktor. — Otoczę cię pieczołowitością, w czem dopomoże mi to zacne dziewczę, które czuwało dotąd nad tobą z poświęceniem córki.
 Tu wskazał Różę, siedzącą w milczeniu podczas całej tej sceny, z załzawionemi oczyma.