Gilbert podał mu siekierkę, o mocnej rękojeści drewnianej.
— Przez ten czas — mówił Duplat, biorąc toporek — przygrzej cukrowej wody dla malców, skoro się obudzą. Trzeba je obie napoić. Powiedz mi jednak, czy nie obawiasz się, ażeby twa żona czegoś nie usłyszała?
Niema obawy, śpi ona snem letargicznym! Staraj się jednak przy kopaniu jak najmniej robić hałasu.
Duplat rozpoczął swoją żałobną robotę grabarza, podczas gdy Rollin przyspasabiał cukrowaną wodę dla niemowląt.
Grunt w piwnicy był miękki i ów były kapitan Kommuny zagłębiał w nim z łatwością narzędzie. W ciągu dziesięciu minut wyżłobił otwór głęboki na pięćdziesiąt centymetrów i zrzucał rękoma ziemię na prawo i lewo z ostrza siekierki.
— Jeszcze za mało wymruknął, zmierzywszy głębię otworu. I kopał dalej.
Wkrótce ów mały dołek posiadał głębokość na dziewięćdziesiąt centymetrów.
— Teraz dostateczne! — rzekł, ocierając spotniałe czoło. Włóż że tu swoje to pisklę!
Gilbert uniósł kołderkę okrywającą skostniałe ciałko jego dziecka i bez łzy jednej, bez drgnięcia, wrzucił je w otwartą głębinę dołu.
— Spij dodo!.. — wymruknął Duplat szyderczo.
I zasypawszy dół, udeptał ziemię nogami.
Dwie małe bliźniaczki w kolebce wciąż spały.
— Skończona! — rzekł po dokonanej robocie — prowadź mnie teraz do siebie. Jestem djabelnie znużony, spocząć potrzebuję!
— Zaraz cię zaprowadzę!
— Lecz przedtem, wybierz sobie jedno z tych kurcząt-